Nadmorskie kurorty przed sezonem wcale nie wyglądają jak nadmorskie kurorty. Pustawe plaże, krótko otwarte knajpy, brak kolejek na prom w Świnoujściu – takie zwykłe życie zwykłych małych miasteczek nad morzem. Nie ma tłumów, nie ma jarmarku, ale jest piach, muszelki, czasem słońce, czasem deszcz i ludzie, którzy mieszkają tam na co dzień.
Czyli jest fajnie:-)
Pomorze

Po kolei: Heringsdorf, gdzie morze samo moczy buty, Międzyzdroje, kosze plażowe w hurtowych ilościach w Ahlbecku, morze ze wzgórza Gosań (to na dole to morze:-)
Nie można być w Świnoujściu i:
– nie płynąć promem, nie wejść na latarnię morską, nie zobaczyć falochronów i Stawy Młyny, nie jeść ryb, nie zwiedzić fortów i Podziemnego Miasta, nie zakopać się w piachu, nie babrać się w błocie, nie szukać muszelek, nie zamoczyć nóg w Bałtyku. Po prostu nie można.
Nie warto też nie pojechać do Międzyzdrojów, gdzie z kolei czekają prawdziwe żywe żubry w zagrodzie jak z Białowieży, fantastyczne klify z widokiem na wszystko i pierogi z truskawkami w barze 777. Molo i promenadę gwiazd można sobie darować – lepiej zaparkować na dłużej na placu zabaw w centrum miasta.
Absolutnie obowiązkowe są lody za granicą. 10 minut samochodem od Świnoujścia i jesteśmy w Ahlbecku, cesarskim kurorcie z onieśmielającą atmosferą, molem, promenadą, na której się naprawdę odpoczywa, no i tymi niemieckimi lodami, pewnie zresztą podobnymi jak w sąsiednim Heringsdorfie.
Jest fajnie. Pojedźcie.
Koniecznie z aparatem:-)

Na górze lokalna mądrość Międzyzdrojów, na dole Heringsdorf przed wieczorem

1. W forcie w Świnoujściu jak zwykle pada, 2. w Międzyzdrojach są pierogi z truskawkami, 3. po drodze – Szczecin z lotu, 4. plac zabaw jak wszędzie

Tak wygląda człowiek, który myślał, że to koniec, a zobaczył, że dopiero połowa drogi. Latarnia morska w Świnoujściu













