Mazury to jedno z nielicznych miejsc na świecie, w których nie szukam niczego ponad to, co mam.
Równocześnie jest to miejsce nieskończonych możliwości.
Nie mówię oczywiście o tamtejszych szlagierach typu Mikołajki,
ale o małych, schowanych, niepopularnych Popielnach, Wojnowach czy Uktach.
W zdjęciach stamtąd jest trochę melancholii, dużo spokoju, sporo światła.
Takie są Mazury.
Nieoczywiste.
I moje.