Kopenhaga

Bardzo, bardzo, bardzo chcieliśmy zobaczyć Kopenhagę. Dlatego zamiast zwiedzać Szwecję najkrótszą drogą, przejechaliśmy słynnym mostem i zahaczyliśmy o miasto, którego – to wiemy już na pewno – omijać nie warto.

Kopenhaga jest niewielka, śliczna i cała do przejścia na piechotę. Zaparkowaliśmy kawałek od centrum, ale za to za darmo. Zainteresowanym chętnie powiemy, jak to zrobić, bo parkingi w mieście tanie nie są. Pierwsze spojrzenie na Kopenhagę troszkę nas zaskoczyło…

…ale w sumie co kraj, to obyczaj;-) Przespacerowaliśmy się kawałek między blokami i nabrzeżem dotarliśmy do mostu Langebro. Stamtąd został rzut beretem do Christianborg i właśnie od Pałacu Królewskiego dobrze jest zacząć zwiedzanie. Polecamy zwłaszcza wieżę – jest bezpłatna, ma windę, trzeba jednak postać w kolejce i przejść kontrolę bezpieczeństwa. Warto! Widać jak na dłoni całe miasto, a zwłaszcza budynek giełdy z przedziwną wieżą ze smoczych ogonów. Sam pałac wygląda dość typowo, w jednej z sal trafiliśmy jednak na wystawę gobelinów Bjorna Norgaarda i jest to rzecz, której nie da się odzobaczyć:-) Próbki znajdziecie w galerii poniżej.

Jedno z najbardziej fotogenicznych miejsce w Kopenhadze to Nyhavn – krótki odcinek nabrzeża z pełnymi uroku domkami. Jeśli nie macie ochoty na przeciskanie się w tłumie, wybierzcie spacer drugą stroną kanału – stąd zresztą wszystko widać znacznie lepiej.

Nieco mniej ludzi kręci się wokół drugiego pałacu królewskiego – Amalienborga – i sąsiadującego z nim kościoła Marmurowego. Pałac nie jest tak reprezentacyjny jak Christianborg, nie ma jego wysokości ani wież, ale za to wystarczy go minąć, by znaleźć się na nabrzeżu prowadzącym wprost do Małej Syrenki.

Mała Syrenka jest oczywiście najważniejsza. Wbrew temu, co widać na zdjęciach, kłębi się przy niej tłum turystów. Można tam spotkać wszystkich, nawet dawno niewidzianych znajomych z Warszawy – nam się udało;-) To najdalszy punkt, do którego dotarliśmy w Kopenhadze – stamtąd zaczęliśmy powrót, chociaż był to powrót bardzo naokoło.

W Kopenhadze jest jeszcze kilka miejsc, które zobaczyć trzeba / warto / dobrze by było – a na dodatek są po drodze. Nyboder jest jak warszawskie Jelonki – to dawna dzielnica robotnicza, a teraz osiedle jednopiętrowych budynków połączonych w długie ciągi, z fantastycznym małomiasteczkowym klimatem i wszechobecnymi rowerami. Trochę błądząc między uliczkami, dotarliśmy do parku i samego pałacu Rosenborg. Jest naprawdę bajkowy:-) Warto podreptać też pod Okrągłą Wieżę, Rundetaarn, przyklejoną do kościoła ewangelicko-augsburskiego. Zamiast wdrapywania się na górę my wybraliśmy jednak spacer kopenhaskim deptakiem zwanym Stroget, który w sumie nie różni się od innych deptaków pełnych sklepów i kawiarni. Jest może tylko trochę ładniejszy i więcej tam rowerów, ale tłok – ten sam.

A kiedy miniemy Ratusz, zaraz za kolejnym rogiem czeka miejsce, bez którego niektórzy nie wyobrażają sobie Kopenhagi – ogrody Tivoli. Wstęp jest płatny, bardzo płatny, ale na najwyższe zabawki można sobie popatrzeć z ulicy. Idąc tuż obok Gliptoteki, dojdziemy na nabrzeże.

I to już prawie koniec. Tyle tylko że Kopenhaga składa się głownie z nabrzeża, wybrzeża, przybrzeża i można tak wzdłuż wody wędrować godzinami. Jeśli się zmęczycie, co chwila znajduje się miejsce do kąpieli. Kopenhaga jest piękna, serio, serio:-)

Komentarze

Podobne wpisy

Tagi

Zobacz moje prace na Instagram

This error message is only visible to WordPress admins

Error: No posts found.

Make sure this account has posts available on instagram.com.